Rozdział Pierwszy "zapisać powody,dla których nie chce żyć"

Kolejny dzień na szukanie powodów,które wywołują u mnie myśli samobójcze.Pewnie zdrowo myślący człowiek uznałby,że jednym z powodów była śmierć mojego ojca.Zginął w wypadku samochodowym,wszystko przez pijanego kierwocę.To było bardzo przykre zdarzenie,ale chyba już zdążyliśmy się z tym pogodzić.Miałam wtedy trzynaście lat i bardzo to przeżyłam,aczkolwiek nie mogłabym nazwać tego powodem,do odbierania sobie życia,a może jednak...? Niecałe dwa lata później zmarła również moja Babcia.Biedaczka miała zawał.Pamiętam dzień jej pogrzebu i to jak bardzo nie potrafiłam się z tym pogodzić.Mama wysłała mnie na kilka wizyt do psychologa,a że jestem dobrą aktorką,doskonale wiedziałam co powiedzieć i jak się zachować,żeby uznał,że wszystko ze mną w porządku.A może powodem tego wszystkiego jest mój były chłopak,który mnie oszukiwał? Był moją pierwszą miłością.Wydaje mi się,że z mojej strony to nie było zwykłe zauroczenie,ja naprawdę się w nim zakochałam i oddałam mu swoje serce,a ten bydlak je złamał.Zdradził mnie,skąd wiem? Ponieważ kilka razy go przyłapałam,poza tym...Po naszym zerwaniu jego koledzy o wszystkim mi opowiedzieli.Oczywiście jakby tego było mało,był również agresywny,więc zdarzało się,że i ja dostałam.Dlatego właśnie z nim zerwałam i to była jedna z trudniejszych decyzji w moim życiu,bo ja naprawdę coś do niego czułam.Po naszym rozstaniu nie minął tydzień,a on już miał nową dziewczynę.Bolało mnie co prawda jak cholera,ale z pomocą przyjaciół jakoś to przebolałam.Jaki mógłby być jeszcze powód?
-Co tak cicho siedzisz? - Z rozmyśleń wyrwał mnie mój brat pojawiając się w moim pokoju.
-Zamyśliłam się - Odparłam.
-Wszystko okay? - Usiadł obok mnie,a moje serce przyśpieszyło.
-Co masz na myśli? - Spytałam nerwowo.
-Wydajesz się taka zgaszona. - Zauważył.
-Nie prawda.Tak ci się tylko wydaje. - Ucięłam.
-Zayn zabiera mnie pod namioty.Chcesz wybrać się z nami? 
-Nie,to nie moje klimaty.Poza tym nie przepadam za twoim kumplem.
-Wiedziałem,że się nie zgodzisz. - Przewrócił oczami.
-Więc po co pytasz? 
-Bo mama prosiła. - Odpowiedział automatycznie,a ja poczułam się trochę z tym źle.
-Prosiła? Stara śpiewka. - Skwitowałam z kwasem na ustach.
-Ej,ty masz swoich przyjaciół,ja mam swoich.Tego się trzymajmy. - Przypomniał mi po czym dał lekkiego kuksańca w moje żebro. - Rozchmurz się siostra i wyjdź w końcu gdzieś
-Nie mam ochoty. - Pokręciłam głową.
-Nad rozlewiskiem Handerson'a jest jakaś impreza.Wyskocz z przyjaciółmi. - Rzucił po czym opuścił mój pokój.O niczym nie miał pojęcia.Z Amy byłam pokłócona,a Chris miał nową dziewczynę.Między nami była kilku miesięczna cisza,nie było mowy o wyjściu z "Przyjaciółmi".Ciekawe co na to by mi odpowiedział? Pewnie wzruszył by ramionami,bo dlaczego niby moje problemy miały by go ruszać? Luke to tylko mój starszy brat.
Trwały jeszcze wakacje.Do szkoły został calutki miesiąc,a ja niestety będę powtarzać klasę.Dlaczego? Hm,ponieważ byłam najzwyczajnie w życiu załamana.Zaczęło się tak naprawdę od rozstania z moim byłym chłopakiem,o ciąży dowiedziałam się jakiś miesiąc po rozstaniu.Nikomu o tym nie powiedziałam,trzymałam to w sekrecie.Pewnie myślicie,że jestem puszczalską dziwką,która dała mu dupy.Zatem rozczaruje was,wszystko stało się wbrew mojej woli.Mój chłopak mnie zgwałcił,a ja czułam się jak ostatnia szmata.Nigdy nie opowiedziałam o tym mojej przyjaciółce Amy.Wstydziłam się tego,tak po prostu...Paraliżowało mnie za każdym razem,gdy próbowałam to jej powiedzieć.Ciąża? Nikt nigdy się o niej nie dowiedział,prócz mojego byłego chłopaka.Poszłam do niego będąc już w drugim miesiącu ciąży.Na początku rozmawialiśmy spokojnie,ale rozmowa szybko zmieniła się w kłótnię,a ja zaczęłam żałować,że się tam znalazłam.


Wpatrywał się dłuższą chwilę na mój jeszcze nie zaokgrąglony brzuch.Jego wyraz twarzy nie był zadowolony.Posłałam mu spojrzenie pełne żalu i smutku,mieliśmy oboje problem.
-Byłaś u lekarza? 
-Nie. - Zaprzeczyłam. - Ale zrobiłam kilka testów ciążowych. -  Wyjaśniłam.
-Jeszcze w tym tygodniu załatwię ci zabieg. - Oświadczył.Ryan.
-Nie. - Odparłam bez namysłu. - To nie wyjście z sytuacji.
-Innego wyjścia nie widzę.Poza tym...Nie jesteśmy już razem. - Ryan skrzywił się urażony.
-Zerwałam z tobą,bo mnie zdradziłeś i oszukiwałeś. - Wytknęłam mu.
-Nie ważne. - Uciął  gniewnym tonem głosu. - Nie urodzisz tego dziecka. - Uprzedził mnie.
-Żartujesz. - Szepnęłam czując niemal ten słowny cios,jaki przed chwilą mi zadał.
-Nie,jeśli będziesz się opierać...Zniszczę cię. - Zagroził.Ryan Walker miał skończone 21 lat.Był synem bogatego,wpływowego biznesmena,moje słowo przeciwko jego? Byłam przegrana. - Mam kilka fajnych nagich twoich fotek. - Pochwalił się z triumfalnym uśmiechem. - Chyba nie chciałabyś,żeby wyszły na światło dzienne,prawda? 
-Jak możesz? - Wycedziłam przez zęby.Czułam się bezsilnie.
-Więc pójdź na ugodę. - Szantażował i skutecznie.Przerażona tym,co mogło by spotkać mnie,zgodziłam się z wielkiem płaczem i bólem w sercu. - Mądra dziewczynka.

Parę dni póżniej,nie byłam już w ciąży.Problem znikł,a ja wraz z nim.Przestałam się spotykać z przyjaciółmi,nie wychodziłam praktycznie z domu,często opuszczałam szkołę,lub po prostu wagarowałam.Moja mama od śmierci Taty była samotną wdową,do momentu,gdy nie poznała Jack'a.Zaczęli się spotykać coraz częściej.Nie bywała już w domu tak jak kiedyś,była pochłonięta swoją nową miłością.Dla niej świat na tamten moment,był przekolorowy,a z kolei dla mnie? To był istny horror.Zbywałam przyjaciół,aż któregoś dnia oni zbyli mnie.


Tego dnia wybrałam się na zakupy do supermarketu.Luke truł mi przez godzinę,żebym go w tym wyręczyła,więc posłusznie się w końcu zgodziłam,ale nie przypuszczałam,że mogę spotkać tam Amy.Stała przy dziale z słodyczami,zastanawiając się,co wybrać.Uwielbiała słodycze.
-Hej. - Odezwałam się niepewnie.
-Clarie? - Uniosła wzrok przyglądając mi się od stóp aż po sam czubek głowy.
-Jak tam? - Palnęłam by zabić niezreczną ciszę między nami.
-Całkiem dobrze. - Uśmiechnęła się. - Dzwoniłam do Ciebie kilka razy.Z resztą...Chris też.
-Ja...Byłam trochę zajęta. - Powiedziałam na swoją obronę,ale nie mogłam się usprawiedliwić.Oboje wydzwaniali do mnie,a ja po prostu nie odbierałam ani telefonów ani drzwi,gdy pod nimi nieraz stali. - Wybacz,trochę marna wymówka,ale...
-Spoko.Każde z nas chyba zrozumiało i zaczęło żyć nowym życiem. - Odparła automatycznie.
-Jeśli chcesz...Możemy się umówić  w trójkę,tam gdzie zawsze. - Wymusiłam uśmiech.
-Raczej nie,lecę za parę dni do hiszpani. - Oznajmiła siegając po dużą mleczną czekoladę.
-Ah tak,rozumiem. - Spuściłam wzrok.
-Chris chyba też nie będzie miał czasu.Ma teraz nową dziewczynę. - Wyznała.
-Cieszę się. - Przyznałam szczerze.
-Z resztą...Nie tylko on. - Uśmiechnęła się przyglądając jakiemuś chłopakowi,który stał niedaleko nas. - Widzisz tamtego przystojniaka? Spotykamy się od 3 tygodni.
-Fajnie,że ci się układa. - Posłałam jej ciepłe spojrzenie.
-Muszę już iść,Clarie.Odezwij się jak nie będziesz zajęta. - Syknęła z ironią po czym ominęła mnie kierując się do swojego chłopaka.Odwróciłam się w ich stronę.Amy nawet nie zapytała co u mnie,czy to możliwe,że tak bardzo się zmieniła? Czy to realne,że właśnie ją straciłam?

Dzwoniłam również kilka razy do Chris'a,ale za każdym razem włączała się poczta.Wszystko było jasne,ta dwójka już nie chciała mnie widzieć,a ja nie mogłam być na nich zła,bo sama zaczęłam,to wszystko było moją winą,nie zdołam już posklejać tego wszystkiego.
-Idiotka. - Skarciłam się czując,że łzy napływają mi do oczu.Obwiniałam siebie,zasłużyłam na karę.Nie byłam warta daru życia,jaki dostałam od Boga.Zamknęłam się w swojej sypialni na klucz i wyciagnęłam z szuflady biurka kartkę i czarny długopis.Pora chyba zapisać powody,dla których nie chce żyć.A może nawet rozpocząć pożegnalny list dla rodziny.
-Jesteś tego pewna? - Odezwał się obcy mi głos.Zamarłam wstrzymując oddech,przecież byłam w pokoju sama. - Chcesz odebrać sobie życie? -  Zapytał tuż za moimi plecami.Siedziałam w bezruchu przy biurku sparaliżowana,że nie byłam w pokoju sama.

__________________________________________________________























Komentarze