Prolog
,,Wzięłaś tabletki. To wiemy wszyscy. Niektórzy mówią, że zemdlałaś i utopiłaś się w napełnionej wodą wannie. Moje rozumowanie biegło dwutorowo. Gdybym chciała, żeby ludzie uznali to za wypadek, zjechałabym samochodem z drogi. W jakimś miejscu, gdzie nie ma szans wyjścia cało z takiego manewru. Jest ich cała masa na przedmieściach. W ciągu ostatnich kilku tygodni przejeżdżałam koło nich chyba dziesiątki razy. Inni mówią, że odkręciłaś wodę na kąpiel, ale straciłaś przytomność na łóżku, kiedy wanna się napełniała. Twoja mama i tata wrócili do domu, zobaczyli potop w łazience i zaczęli cię wołać. Ale nie było odpowiedzi." (Fragment książki 13 powodów Jay'a Asher'a)
-Clarie! - Dobiegł mnie głos mamy.Zerknęłam ostatni raz na tekst,który przed chwilą śledziłam wzrokiem,uświadamiając sobie jak bardzo trzeba cierpieć,by móc odebrać sobie życie.Zamknęłam jeszcze niedokończoną mi książkę i odłożyłam ją na stoliczek umieszczony zaraz przy moim łóżku.- Ileż można cię wołać? - Rzuciła napastliwie mama,wchodząc bez pukania do moich czterech ścian.Posłałam jej przepraszające spojrzenie,modląc się w duchu,żeby nie była znów na mnie zła.Parę dni temu dość mocno się z nią pokłóciłam i jak na zbuntowaną nastolatkę przystało,powiedziałam nieco za dużo.
-Przepraszam,czytałam książkę - Wyjaśniłam potulnie i wstałam z łóżka.
-Z słuchawkami na uszach? - Uniosła brwi brzmiąc nieco ironicznie.
-Nie. - Zmusiłam się do uśmiechu. - Nigdy nie próbowałam czytać z słuchawkami w uszach.
-W tych czasach,nic już nie powinno mnie zaskoczyć. - Mruknęła pod nosem wychodząc pośpiesznie z pokoju.Podążyłam od razu za nią.Moja mama i ja byłyśmy bardzo podobne.Obie posiadałyśmy lśniące szatynowe włosy i niebieskie oczy,a nawet miałyśmy identyczny wzrost,ale każda z nas miała inny charakter.Moja rodzicielka była kobietą,która cieszyła się życiem.Za młodu ponoć tryskała radością i optymizmem,czego ja niestety po niej nie odziedziczyłam.Często udawałam,że potrafię się uśmiechać,śmiać i być zadowoloną z małych rzeczy,a najgorsze chyba w tym wszystkim jest to,że każdy w to wierzył.Zgaduje,że byłabym świetną aktorką,a może już nią jestem?
W salonie zastałam mojego starszego o trzy lata brata Luck'a,który siedział przy stole i uparcie wpatrywał się w stojącą na stole pieczeń, ledwo powstrzymując cieknącą ślinę.Usiadłam naprzeciw niego,ale ten nawet mnie nie zauważył.
-Gdzie masz swojego kumpla? - Spytałam przypominając sobie,że ponoć miał dziś być na naszej kolacji.
-Oh,Clarie. - Wzdrygnął się na mój widok,jakby dopiero teraz uświadomił sobie,że tu jestem. - Coś mu wypadło.
-Rozumiem. - Odparłam patrząc nieco dłużej na mojego brata.Był przystojnym brunetem,miał powodzenie u dziewczyn i uznanie wśród kolegów,a charakter zdecydowanie odziedziczył po matce.Potrafił się śmiać i czerpać radość z życia,tymczasem ja,każdego dnia zastanawiałam się,jaki jest sens mojej egzystencji.Nie,nie mam depresji i problemów,które mogły by powodować u mnie myśli samobójcze.Ja po prostu,nie chcę żyć,nie chcę już istnieć.
,,Zatem, Hannah, jak mogę ci pomóc? O czym chciałabyś porozmawiać? – Eeee. Znaczy się… sama… nie wiem. Tak o wszystkim chyba. – To mogłoby zająć trochę czasu. Milczenie. Zbyt długie. – Hannah, w porządku. Mam tyle czasu, ile ci trzeba. Nie śpiesz się. – Chodzi o… takie tam. Wszystko porobiło się takie trudne. Głos jej się trzęsie. – Nie wiem, od czego zacząć. To znaczy, niby wiem. Ale jest tego tyle i nie bardzo wiem, jak to opowiedzieć w kilku słowach. – Nie musisz tego opowiadać w kilku słowach. Może zacznijmy od tego, jak się dziś czujesz? – Teraz? – Tak. – Teraz czuję się chyba zagubiona. Jakby pusta. – W jaki sposób pusta? – Po prostu pusta. Nie zależy mi już. – Na czym? Wyciągnij to z niej. Nie przestawaj zadawać pytań, ale wyciągnij to z niej. – Na niczym. Na szkole. Na sobie. Na ludziach ze szkoły." (Fragment książki 13 powodów Jay'a Asher'a)
Hannah Baker miała powody by się zabić,ja? Nie mam takich powodów jak ona.Prawde mówiąc,trudno powiedzieć,czy mam jakiekolwiek powody,by zakończyć swoją egzystencję.U mnie jest to chyba bardziej prostsze,bo ja po prostu nie chcę żyć,aczkolwiek również rozważałam to,czy nie postąpić tak jak ona,czy nie pójść z swoim problemem,jeśli można to tak nazwać,do szkolnego psychologa.Tylko nasuwa się jedno podstawowe pytanie,czy ktoś taki jak psycholog,dał radę by mi pomóc?
-Clarie! - Dobiegł mnie głos mamy.Zerknęłam ostatni raz na tekst,który przed chwilą śledziłam wzrokiem,uświadamiając sobie jak bardzo trzeba cierpieć,by móc odebrać sobie życie.Zamknęłam jeszcze niedokończoną mi książkę i odłożyłam ją na stoliczek umieszczony zaraz przy moim łóżku.- Ileż można cię wołać? - Rzuciła napastliwie mama,wchodząc bez pukania do moich czterech ścian.Posłałam jej przepraszające spojrzenie,modląc się w duchu,żeby nie była znów na mnie zła.Parę dni temu dość mocno się z nią pokłóciłam i jak na zbuntowaną nastolatkę przystało,powiedziałam nieco za dużo.
-Przepraszam,czytałam książkę - Wyjaśniłam potulnie i wstałam z łóżka.
-Z słuchawkami na uszach? - Uniosła brwi brzmiąc nieco ironicznie.
-Nie. - Zmusiłam się do uśmiechu. - Nigdy nie próbowałam czytać z słuchawkami w uszach.
-W tych czasach,nic już nie powinno mnie zaskoczyć. - Mruknęła pod nosem wychodząc pośpiesznie z pokoju.Podążyłam od razu za nią.Moja mama i ja byłyśmy bardzo podobne.Obie posiadałyśmy lśniące szatynowe włosy i niebieskie oczy,a nawet miałyśmy identyczny wzrost,ale każda z nas miała inny charakter.Moja rodzicielka była kobietą,która cieszyła się życiem.Za młodu ponoć tryskała radością i optymizmem,czego ja niestety po niej nie odziedziczyłam.Często udawałam,że potrafię się uśmiechać,śmiać i być zadowoloną z małych rzeczy,a najgorsze chyba w tym wszystkim jest to,że każdy w to wierzył.Zgaduje,że byłabym świetną aktorką,a może już nią jestem?
W salonie zastałam mojego starszego o trzy lata brata Luck'a,który siedział przy stole i uparcie wpatrywał się w stojącą na stole pieczeń, ledwo powstrzymując cieknącą ślinę.Usiadłam naprzeciw niego,ale ten nawet mnie nie zauważył.
-Gdzie masz swojego kumpla? - Spytałam przypominając sobie,że ponoć miał dziś być na naszej kolacji.
-Oh,Clarie. - Wzdrygnął się na mój widok,jakby dopiero teraz uświadomił sobie,że tu jestem. - Coś mu wypadło.
-Rozumiem. - Odparłam patrząc nieco dłużej na mojego brata.Był przystojnym brunetem,miał powodzenie u dziewczyn i uznanie wśród kolegów,a charakter zdecydowanie odziedziczył po matce.Potrafił się śmiać i czerpać radość z życia,tymczasem ja,każdego dnia zastanawiałam się,jaki jest sens mojej egzystencji.Nie,nie mam depresji i problemów,które mogły by powodować u mnie myśli samobójcze.Ja po prostu,nie chcę żyć,nie chcę już istnieć.
,,Zatem, Hannah, jak mogę ci pomóc? O czym chciałabyś porozmawiać? – Eeee. Znaczy się… sama… nie wiem. Tak o wszystkim chyba. – To mogłoby zająć trochę czasu. Milczenie. Zbyt długie. – Hannah, w porządku. Mam tyle czasu, ile ci trzeba. Nie śpiesz się. – Chodzi o… takie tam. Wszystko porobiło się takie trudne. Głos jej się trzęsie. – Nie wiem, od czego zacząć. To znaczy, niby wiem. Ale jest tego tyle i nie bardzo wiem, jak to opowiedzieć w kilku słowach. – Nie musisz tego opowiadać w kilku słowach. Może zacznijmy od tego, jak się dziś czujesz? – Teraz? – Tak. – Teraz czuję się chyba zagubiona. Jakby pusta. – W jaki sposób pusta? – Po prostu pusta. Nie zależy mi już. – Na czym? Wyciągnij to z niej. Nie przestawaj zadawać pytań, ale wyciągnij to z niej. – Na niczym. Na szkole. Na sobie. Na ludziach ze szkoły." (Fragment książki 13 powodów Jay'a Asher'a)
Hannah Baker miała powody by się zabić,ja? Nie mam takich powodów jak ona.Prawde mówiąc,trudno powiedzieć,czy mam jakiekolwiek powody,by zakończyć swoją egzystencję.U mnie jest to chyba bardziej prostsze,bo ja po prostu nie chcę żyć,aczkolwiek również rozważałam to,czy nie postąpić tak jak ona,czy nie pójść z swoim problemem,jeśli można to tak nazwać,do szkolnego psychologa.Tylko nasuwa się jedno podstawowe pytanie,czy ktoś taki jak psycholog,dał radę by mi pomóc?
Komentarze
Prześlij komentarz